środa, stycznia 23, 2008
Trening horror
Taki właśnie miał miejsce wczoraj To miała być 17 I zakresu ze średnią 4'25"/km. Po wczorajszym basenie ( zakładałem 50 długości lecz wyszło 48 z powodu spóźnionego wejścia na basen ) czułem się nieco ociężały. Jednak jak plan to plan, przynajmniej jeśli tętno pozwoli (pozwoliło), ale co wyprawiała podgoda !!!!!!!!! Było +3 stopnie i padał gęsty śnieg, gęsty i wielki jak monety 2 czy 5 zł, wszystko co na mnie spadało oblepiało mnie kompletnie i po jakimś czasie zamieniało się w wodę. Po 10 min byłem już ciężki. Na dokładkę zostałem pochlapany przez ciężarówkę i na 5-7 km zaliczyłem w lesie kilka kałuż pod śniegiem co skutecznie zwiększyło wagę moich salomonów. Dziwne było to, że biegłem szybko jak na te warunki - bo biegłem z wiatrem!!! Powrót był kwintesencją pojebaności warunków w jakich egzystuje biegacz. Wmordewind ze śniegiem, zamarznięta twarz i ręce, zimne kolana, piździ w uszy. Tutaj wpadłem na błyskotliwy pomysł podłożenia pod czapkę papieru czy chusteczek higienicznych żeby ochronić uszy. Pomyślałem że wstąpię do sklepu i poproszę o papier lub chusteczki, 3 km dalej sprawdziłem w kieszeni ;-) Miałem papier jeszcze trochę suchy. Ale już po powrocie była z niego galareta. Co mnie dziwi to prędkość biegu, średnia to 4'35"/km za co obwiniam trochę wskazania GPS w tej śnieżycy. Nie polecam w taką pogodę, jak już to biegajcie wieczorem - wtedy wicher słabnie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz