środa, sierpnia 06, 2008

MP w Radio 2008 i Orla Perć

Wypadałoby coś wreszcie naskrobać, okazja nawet się ku temu nadarzyła, no może ze dwie nawet. Pierwsza to szybka wizyta w Tatrach i próba przejścia całej orlej Perci,niestety nie została zdobyta z powodu warunków pogodowych. Pierwszego dnia zdobyliśmy Perć od Zawratu do Koziego wierchu a i tak żywej duszy nie spotkaliśmy, było dość ślisko i drabinka na zejściu w przepaść trochę mnie przystopowała i przyprawiła o drżenie i rozważenie każdego kroku. Wrażenie potęgowała jeszcze mgła ograniczająca widoczność , także nie dane nam było zobaczyć tych wspaniałych widoków - ale to prognostyk że musimy tam wrócić kiedyś za dobrej pogody i już się podelektować widokami.

Kolejny NEWS to Mistrzostwa Polski w Radioorientacji 1-3.08.2008 w okolicach Wielunia. Czy ja byłem na te zawody przygotowany ? Raczej psychicznie niż fizycznie. Fizycznie to przegrałem oba dobiegi od ostatniego punktu do mety, minutę na 144MHz i 40 sek na 3,5 MHz. Przed startami miałem założenie wejść bodaj w pierwszą 6, wyszło jak wyszło i wygrałem oba biegi. Czy się zdziwiłem ? Tak owszem zdziwiłem sie i to bardzo. Pojawili się Słowacy , Litwini, Ukraińcy, i co i wygrywam. No pierwszego dnia to jeszcze znośnie, pomyślałem sobie że ciężki bieg, 2 PK wpierd.... w konkretne krzaczory, dobieg po pokrzywach wyższych nie Ja (178cm mom) i zaduch, parówa która kilka razy zatykała mnie na trasie - czyli fartownie się udało wygrać. Drugiego dnia las (super-hiper przebierzny i mega szybki) przeraził moją wytrzymałość i sprowadził do obsesyjnego obstawiania pierwszej 6 w wynikach. Ciekawe że program losujący minuty startowe wylosował Simona zaraz przed moim startem - goniłem go na 5 min. W czasie szybkiego biegu, pytając sędziów kiedy był Simon mogłem kontrolować sytuację, o dziwo wchodziłem w PK tak jak należało. Kiedy na przedostatnim PK okazało się że był 4-5 min wcześniej wiedziałem że jeśli nie znajdę kolejnego PK-5 wcześniej niż nadaje pogrzebie szanse na pudło. Zapierdalałem aż mnie zatykało, ale się opłacało, dzięki doświadczeniu i "instynktowi radioorientalisty" (uwierzcie że coś takiego się wytwarza u doświadczonych zawodników - a nie mają tego niestety nasze biegające panie) odnalazłem PK5 1'30" przed jego nadawaniem, dobieg przegrałem z Alkiem prawie 40 sekund ale całość rozwaliłem. Alek przegrał ze mną tego dnia 7 sekund,
przegrał w zasadzie międzyczas na pierwszy punkt o 2 ,minuty, potem odrabiał po kilkanaście sekund, ale to nie wystarczyło. Trzeci dwukrotnie finiszował Ukrainiec a my z Alkiem obstawiliśmy swoje miejsca, pierwszego dnia też na sekundy - 39. Kolejny start to Mistrzostwa Czech w połowie sierpnia, niestety praca nie pozwala mi zrobić treningu pod ten start. Czesi się tak nie pierdolą jak my na swoich zawodach. Gdyby pojawili się u nas zapewne dostałbym w dupsko. Ale miło dwukrotnie po długim okresie przerwy stanąć na 1 miejscu. Foty z zawodów na mojej PICASIE