niedziela, listopada 30, 2008

Rush się.


Rushyć się muszę, jakoś nakręcić tą korbkę w plecach i pokonać słomiany zapał i przeciwności życia rodzinnego które mnie wybijają z rytmu (pisząc o planie treningowym popełniłbym bluźnierstwo). Jakoś zacząć, wyrobić rytm. Mam sprzęt, sporo nowego sprzętu z kardy PZRS (www.pzrs.org.pl) ale sprzęt sam nie biega. Potrzebny jest rytm, poziom pobudzenia. Pewien stan podniecenia samą myślą że zaraz zacznę się przyjemnie męczyć. Rushyłem od basenu. Jusz byłem ze 4 razy rano przed pracą, popływałem około kilometra. Ale qrwa, jak jadę 2 godz na ten jebany basen to mi się już pływać odechciewa!!!Jebane korki. Jak już zacząłem pływać miałem wrażenie że młócę na darmo tymi kończynami, bo jakoś się do przodu nie posuwam, skupiam się na technice a za chwilę znowu młócę. Posiadam obecnie wydolność SWĄ a pragnąłbym posiadać wydolność mrówki. Dorwałem także wejściófki do super hiber bajer wyjebanej w kosmos siłowni (podobno) PURE, zajebiście bo ona jest 3 piętra powyżej mojej pracy, więc mogę kontrolować czas zmęczenia nie bacząc że się do pracy nie wyrobię. Wybiere się we pierwszy łikiend
grudnia i się okaże czy jest taka figo-maczo.