sobota, grudnia 29, 2007

Karkurator

Bardzo zajebiaszcze narzędzie pojawiło się na stronie bieganie.pl ( która to ostro powróciła do polskiej areny biegowej www, dla mnie obecnie nr. 1 ) Jest to mianowicie kalkulator intensywności treningu, wprowadzam sobie dystans powiedzmy 10 km, z czasem 36 min i max. tętnem 180 i wyskakują mi szczegółowe informacje dotyczące tętna, odcinków, prognozowanych czasów na innych dystansach. Stosować , obliczać, zapierd...... KALKULATOR

czwartek, grudnia 27, 2007

Daleko ?

Wychodzi to głównie na wybieganiach, takich po 20-25 km, umysł zawodnika AR, ultramaratończyka czy choćby pielgrzyma zaczyna analizować sens słowa "daleko". Czym jest zatem "daleko" dla ultrasa? Czy 300-1000 metrów to daleko? W podstawówce na sprawdzianach w takim przedziale płuca wisiały na agrafkach i dla wszystkim było to iście "daleko". Tak samo jak dojście do szkoły 1200 metrów dłużyło się czasem i do godziny, było "daleko". Może 5 km ? Rekord świata w biegu na 5 km wynosi 12:37,35 więc dla ultrasa jest to chwila na baton energetyczny czy przypuśćmy przepak, zapewne 5 km to "daleko" dla normalnego ucznia liceum czy studenta który ma problemy z przekonaniem psychiki, że taki dystans można przejść a co dopiero przebiec. 10-20 km, no tu już nawet dorosły człowiek analizuje kilometraż, że taki dystans to by się rowerem ciężko jechało a i samochodem parę minut trzeba posiedzieć za kółkiem, więc nawet dla dorosłych to już jest "daleko". Dla niektórych za daleko by się oddalać od domu na takie kolosalne dystanse nawet autem ;-) Maraton ? 42,195 km, na nogach? Zawodnicy MTB uznają to nawet za niezłą jednostkę treningowa na rowerku. Pomyślmy że nie tak dawno temu na Dzikim zachodzie, parowozy i dyliżansy pokonywały takie odległości powiedzmy przez pół dnia, i to dla koni czy takich ciuchciów daleko iście było zajebiście. W porównaniu do Harpagana (100 km) czy przeciętnego AR podchodzącego 200-300 km czy 1000 Km PrimalQuest, to jest mniej niż 50%. Dla mnie przed startami ultra, było to "daleko". W czasie biegu maratońskiego, przy skurczach w połowie dystansu - meta była nadal "daleko". Przed pierwszym startem w The North Face Adventuretrophy 2005 dystans 230km to było bardzo "daleko", został on pokonany w 29 godz. i było faktycznie "daleko" Czym jest daleko dla zawodników np.Speleo Salomon startujących w największych imprezach AR na świecie. Ale osoba której najbardziej chciałbym zadać pytanie - Ile to jest dla Ciebie "daleko" ? To Ian Adamson mój idol i jeden najmocniejszych zawodników na świecie, ikona AR. Może 1000, może 2000 km ? Wyśle mu zapytanie ;-) Dla mnie daleko zaczyna się od 70 km na nogach, wtedy przychodzi pierwszy duży kryzys który mówi mi że już jestem daleko i mogę zwolnić lub nawet przestać się poruszać ;-) Takie myśli mnie dręczą na wybieganiach 20-25 km które mijają jednak bardzo szybko, bo to nie jest "daleko". A dla was daleko to ile ?

czwartek, grudnia 20, 2007

Babuszka


W noc wtorkową, jeszcze przed q.rwą kulszową oglądałem w TVN program Jacka Hugo-Badera "Pozdrowienia z Polszy". Jacek napisał kilka lat temu książkę "W rajskiej dolinie wśród zielska" będąc korespondentem Gazety Wyborczej (prawie jak Kapuściński) podróżował po Rosji i spisywał najsmakowitsze kąski. Teraz z kolei jeździ z Kamerą po Ukrainie i też takowe kąski łapie. Odcinek wtorkowy dotyczył tzw. biedaszybów (czyli nielegalnych kopalni węgla), Jacek wchodził w dziury, pił wódę z górnikami. Najciekawszym faktem który się przydarzył i został przezemnie częściowo zarejestrowany kamerą telefonu to trenująca Babuszka. Jadąc autem wyskoczyli za nią z kamerą i zaczęli ją gonić. Babciu zatrzymaj się to pogadamy, babcia mówi na to że nie może, bo jej potem ciężko ruszyć. Jacek mówi że on też biega długie dystanse (startowałem z nim nawet w jednym półmaratonie w Wawie) i pyta babci ile ona trenuje, a babcia na to że 3 x tygodniowo po 18 km. Reszta na słebej jakości filmie ;-) Plery już mniej bolą

środa, grudnia 19, 2007

Q...rwa kulszowa

No jak to jest ? Człowiek zapier......, trenuje, bierze multiwitaminy, chodzi na basen także celem wzmocnienia mięśni kręgosłupa, ćwiczenia robi ( jak widać za mało ), a potem jakieś głupie zdarzenie losowe wywala, wypierdziela cały plan wszystkie micro, marco i inne cykle treningowe. A to kostka a to kolano a to Q.rwa kulszowa. Wczoraj mi sie to przytrafiło, w pracy pochyliłem się i podnosiłem krzesło ( niedozwoloną jak widać techniką ) i łup jakiś taki jakby prąd po plecach, bezdech i chwilę potem już wiedziałem czym to się skończy. A to ręki nie mogłem podnieść wyżej niż ból pozwala, a to sie obrócić, w to wstać do pionu bez odpowiedniego rozpędu. Szlag by Cię q.rwo kulszowa. Myślę sobie, "nie ma letko" czy "inni mają jeszcze gorzej..." czy "szur szur szur to idą umarli" nie będzie mnie jakaś dziwka (q.rwa kulszowa) prowadzać. Zatem jako w planie było postanowiłem z pracy do chaty pobiec z tą Q.rwą kulszową - około 7 km. No i pobiegłem, wprawdzie 10 min. dłużej niż zwykle ale dotarłem. Jak trzymałem stałą prędkość to nawet bardzo nie jęczałem ;-) tylko gdy się musiałem odwracać przypominało mi się że boli. Ale noc. Noć q.rwo kulszowa aż tak seksowna nie jesteś żeby mi w nocy spać nie dawać. Myślę przeboleje, no bo co innego zostało, mazideł nie mam, a i tak byłby problem z nacieraniem. Próbowałem trochę rozciągać ten mięsień najdłuższy, próbowałem tylko do obrotu ciała na lewa stronę i mi się odechciało. Ranek nadeszedł, i kolejna komedia ze wstaniem, ubieraniem i całą resztą. Do pracy autem i jestem, siedzę, dumam o mazidłach i o tym jak tę q.rwę kulszową wydymać. Dziś bez treningu, dzień dumania. Noż w morde kopana mać.

poniedziałek, grudnia 17, 2007

Znielubiane

Mimo że wczorajszy trening wypadł nadzwyczaj przyjemnie ( temperatura około zera, fajna muza w uszach, brak ruchu na drogach, lekki śnieżek, 23 km po 4'40"/km ) moją głowę zaprzątały myśli o tym co mnie wkurza na treningu, przed i po. Zatem taka mała lista która zapewne będzie uzupełniana. Powstanie narazie lista znielubianych biegowo znielubów, jako kontra musi powstać lista plusów.
Zatem:
Przed bieganie wqr... mnie
- gdy nie wychodzę o tej godzinie co miałem się wytoczyć,
- gdy wogóle muszę przekładać trening na popołudnie lub wieczór,
- jak mi buty nie wyschły,
- jak mnie coś boli,
- jak mnie zaczyna ssać po ostatnim posiłku, tutaj moja psycha czasem przegrywa,
- jak mam rozładowaną mp3-kę i muszę szukać baterii-akumulatora,

Na treningu
- jak wychodzę i przez pierwsze 5 min. pada deszcz, przestaje i potem biegnę cały mokry ( to niech już qrw.... pada przez cały trening )
- jak mi kolka nie przechodzi tylko się pogłębia,
- jak mnie ssie gdy pomyślę o jakimś żarciu,
- jak mi się but rozwiązuje, zwłaszcza na II zakresie a na zawodach to już nie wspomnę że mnie qrwica strzela, raz przez to podium straciłem na BnO !!!!!
- jak zapomnę PAPIERU !!!!!!!!!!!!!!!!
- jak biegnę pod wiatr obojętnie w która stronę zmieniam kierunek,
- jak mnie goni kundel który nie wiem czy mnie ugryzie, jakby mnie tylko dotknął to bym mu z kopa wypier..... w bebech ( to działa spróbujcie )
- jak zapomnę PAPIERU !!!!!!!!!!!!!!!!
- jak widzę nowe śmieci zostawione przez kretynów w lesie,
- jak wpadam tylko jedną nogą w wodę, wtedy się długo zastanawiam czy tej suchej dla świętego spokoju nie wpakować w wodę,
- jak mnie jakiś kierowca ochlapie lub co gorsza trąci np lusterkiem, a jak specjalnie wjeżdża w kałużę żeby mnie chlapnąć to żałuje że wielkiego kamienia nie mam akurat w dłoni,
- jak mi się robi supeł w gaciach, a mi się akurat chce potrzebę fizjologiczną !!!!!!!!!!
- jak zapomnę PAPIERU !!!!!!!!!!!!!!!!
- jak się muszę spieszyć z treningiem bo coś tam na mnie czeka,
- jak mi mucha wpada prosto na podniebienie i nie mogę jej wywalić,
- jak mnie komary tną gdy jednak nie zapomnę papieru, zimą akurat komary odpadają,
- ale za to jak mi się zechce w obszarze zabudowanym - tragedia,
- jak kogoś spotkam znajomego i nie da mi dokończyć treningu, lub co qrw... jeszcze gorzej chce mnie podwozićććććććććććć!!!!!!!!!!!!
- jak do mnie strzelają z pistoletu na kulki, jeszcze nie strzelali ale już mnie sama myśl rozpierd....
- śmieci w lesie, nie muszą być nawet świeże,
- natrętne myśli lub głupie piosenki które się same śpiewają i nie wiadomo jak się ich pozbyć ze łba,

Po treningu
- brak ciepłej wody ( czasem bywa )
- jak ktoś-coś na mnie już czeka,


Narazie tyle. Lista jest otwarta. Na następnym długim treningu myśle tylko o plusach ;-)

sobota, grudnia 15, 2007

Po górach.

Takwięc pobyt w Tatrach zakończony kilkadziesiąt kilometrów w nogach. Za mało tam przebywałem. Aby skutek ładowania akumulatorów - załapanie deficytu czerwonych krwinek został uruchomiony, należy przebywać na wysokości przynajmniej 1000 metrów przez co najmniej 10-14 dni. Mój pobyt i treningi mogę zaliczyć raczej do biegania po górkach w lodzie i wodzie, niż stwarzania podbudowy pod treningi szybkościowe. Należy zatem kotłować na moich nizinach z kilkoma wzniesieniami, a deficyt tlenowy uzupełniać na basenie. Niestety bez sumiennie przepracowanej zimy wiosna i lato są skazane na mizerne pożeranie glikogenu - czyli zaciąganie dużego długu przez organizm. Na krótkich imprezach jest to do odżałowania, lecz na rajdach itp... niestety organizmu nie oszukamy. Potrzebuje on wtedy ustalonego przełącznika z glikogenu na wolne kwasy tłuszczowe, a przełącznik taki tworzymy katując się codziennie na długich dystansach z niską intensywnością. Nie straszny nam wiatr, deszcz, śnieg, mróz, dobry program TV, wychodzimy na trening. Co mnie najlepiej motywuje - to proste:
Nic nie muszę, a jednak to robię. Nic nie muszę a jednak się męczę. Wieje leje, jest zimno , mokro, czuje się zmęczony przed wyjśćiem. Po co to robić po co się przebierać i biec pod wiatr, przecież moge zostać w cieple, obejrzeć tv, pograć, poczytać. Nie musze nigdzie wychodzić.

I wtedy właśnie wychodzę.
Oby do wiosny ;-)

Po górach.

Takwięc pobyt w Tatrach zakończony kilkadziesiąt kilometrów w nogach. Za mało tam przebywałem. Aby skutek ładowania akumulatorów - załapanie deficytu czerwonych krwinek został uruchomiony, należy przebywać na wysokości przynajmniej 1000 metr

sobota, grudnia 08, 2007

Zakopane Kościelisko - lodowisko

Koscielisko straszliwie zalodzone, dzis pierwszy trening, spokojne wejscie w gory - Koscielisko-dol. Malej Łąki-Przysłup Miętusi-Dol.Koscieliska-powrót. Wyszlo 15 km, srednia 10min/km, 400 metrów przewyzsznia. W dolinach i na osniezonych odcinkach lód, biega sie bardzo asekuracyjnie, wyżej jest cieplej i fajnie sie biega, zatem jutro chcialbym zaliczyc przelęcz Iwaniacką. Pogoda pod psem lub barowa, spać lub pić ;)

środa, grudnia 05, 2007

Forerunner 50 vs Forerunner 305/Edge 305


Pojawił się Forerunner 50 więc pojawia się także test porównawczy;-)
Trening testowy przebiegał w warunkach zmiennych. Pierwszego dnia trasa miała 11,5 km z czego 5 km stanowiło twarde asfaltowe podłoże a resztę drogi leśne. Drugi trening to porównanie pomiarów typowo leśnych na równych krosowych pętlach.

Tak wygląda w pudełeczku:



Garmin Edge 305 / Forerunner 305 dalej zwane E/F, jak i nowy Forerunner 50 dalej zwany F50, posiadają takie same paski pomiaru tętna więc test przebiegał z jednym paskiem dla obydwu czytników. Standard Garmina obejmuje także czujniki takie jak kadencja czy FootPod (czujnik montowany na sznurowadła do bez GPSowego pomiaru dystansu i prędkości biegu – wymaga kalibracji).

Wygląd zegarka F50 zdecydowanie odbiega do F305, jest przynajmniej trzykrotnie mniejszy i lżejszy, nie ma wbudowanego akumulatora oraz odbiornika GPS. F50 posiada przyciski typowe dla pulsometrów, zmiana funkcji, start – stop, lap. Specyficzna dla niego jest obsługa menu konfiguracyjnego z coraz dalszym zagłębianiem w ustawienia. W instrukcji jednak dobrze opisane, więc nie stanowiło to problemu. FootPod jest malutkim czujnikiem z mocnymi zatrzaskami, trzykrotnie mniejszy od czujnika POLARA RS 200 SD, zbliżony do czujnika RS 800 SD, nie wiem jak jest z jego gubieniem, znam natomiast dwie osoby które utraciły w czasie biegu czujniki POLARA S2. Wyświetlacz podzielony jest na dwie linie z czego górna posiada wyraźniejsze grubsze cyfry. Polar ma przewagę trzyliniowych wyświetlaczy, oba nie równają się z E/F, które to, mogą wyświetlać od 2 do 10 parametrów na 2 przełączanych ekranach.

Na początku F50 wymagał kalibracji FootPod, odbyło się to już na początku treningu, z pomocą Edga odmierzyłem 1000 metrów na asfalcie w swobodnym biegu i tyleż wpisałem do F50. Następnie zresetowałem i od zera prawie jednocześnie wystartowałem. Oba miały ustawiony Autolap 1 km.
Trasa dnia pierwszego to 2,5 km asfalt następnie 7 km drogi leśne i 2 km asfalt. Z E/F biegam już 6 miesięcy więc wszystkie wyświetlane ekrany mam dostosowane do potrzeb, widzę tam na pierwszym prędkość/dystans odcinka/tętno odcinka/czas ogólny, na drugim tętno/średnie tętno/ wznios czyli suma podbiegów/aktualna godzina, zatem pierwsze dwa kilometry upłynęły na porównywaniu wyświetlaczy (kolejność wyświetlanych danych i ich jakość). Dla F50 w czasie treningu i przełączaniu przyciskiem view na górnej linii wyświetlane są:
- czas treningu,
- tętno aktualne,
- aktualna prędkość w minutach/km,
- dystans całkowity,
na dolnej linii za każdym razem wyświetlany jest aktualny czas treningu – cyfry są „chude” i wąskie ale dają się przeczytać.

Pierwsze dwa kilometry w obydwu urządzeniach wskazywane są jednocześnie, w odstępie kilku sekund włącza się AutoLap. W lesie F50 zaczął nieznacznie wyprzedzać E/F, była to różnica 30-60 metrów na kilometrze, co być może było spowodowane gęstszymi krokami. Pozostałe wskazania były identyczne. Na początku przeskakiwanie między ekranami F50 było niezręczne, nie mogłem się zdecydować jaki wskaźnik chcę widzieć ;-) przyzwyczajony do wielości wskazań E/F Ostatecznie skakałem tylko między prędkością a tętnem, oraz porównywaniem dystansu co jakiś czas. Ostatecznie różnica wskazań urządzeń wynosiła 130 metrów na 11,5 km.



Kolejny trening to kros na pętli około 2 km, 8 podbiegów i zbiegów, liściasto-piaszczyste podłoże. Stać mnie było czasowo niestety tylko na 3 pętle + 4 km dobiegu. Kalibracja F50 pozostała od wczoraj niezmieniona. Pierwszy km to jednoczesny autolap obu urządzeń, im dalej tym bardziej E/F wyprzedzał F50, co w końcu przy 6,5 km całości doprowadziło do różnicy 330 metrów.


Odwrotnie niż wczoraj co mogło to być spowodowane podbiegami, zwiększoną na nich ilością kroków, mógł być to także błąd E/F który to niesiony na ręku wykonuje dużą liczbę wahnięć przód-tył i zbytnio zarzuca na zakrętach a także nie potrafi idealnie powtórzyć dwóch okrążeń, zawsze są minimalne różnice co widać na załączonym obrazku, problem ten znika np. na rowerze w czasie gdy odbiornik nie robi wahnięć. W takim przypadku palmę pierwszeństwa przejmuje F50. Więc jeżeli biegamy po ulicy to nie mamy za bardzo czym się przejmować. Jeżeli natomiast trening trwa w połowie na ulicy a w połowie na miękkim, najbardziej obiektywnym rozwiązaniem byłoby kalibrowanie FootPoda np. na 1000 metrowym odcinku, z czego 500 metrów stanowiłby asfalt a 500 metrów miękkie pobocze z troszkę drobniejszymi krokami – ale jest to czysto teoretyczne zalecenie.

Plusy i Minusy:
E/F
PLUSY
-odbiornik GPS
- wielość wyświetlanych wskaźników wybieranych z dużej listy wyboru
- zgrywanie danych bezpośrednio przez kabel usb
- oglądanie parametrów takich jak mapa treningu, wykres wysokościowy treningu
MINUSY
-wymiary i rozmiary
- zasilanie – ok. 12 godz. na naładowanym akumulatorze
- logowanie GPS przed każdym treningiem

F50
PLUSY
- cena
- rozmiary
- zasilanie – 12 miesięcy przy normalnym użytkowaniu
- mały odbiornik FootPod
- szybki transfer danych do komputera przez klucz USB
- brak wahnięć GPS przy bieganiu pętli

Minusy
- słabo widoczna dolna linia
- potrzeba kalibracji FootPod


Zrzuty ekranowe zapisanych treningów
Forerunner 50







Egde 305


Testowane urządzenie dostarczyła firma ENTRE.PL która jest Autoryzowanym Dystrybutorem GARMIN
Forerunner 50 + FootPod 799 zł
Forerunner 50 ( bez FootPod ) 449 zł

poniedziałek, grudnia 03, 2007

Dwa zegary

Dziś bardzo zamulony trening, ciśnienie spadło dość mocno i czułem się w czasie biegu jakbym dechą dostał w łeb. Zrobiłem 14 km, trening nastawiony na test porównawczy dwóch modeli GARMINA - EDGE 305 z Forerunner 50 ( najnowszy zegarek GARMINA bez GPS ale za to z foot padem ) W środę lub czwartek pojawi się wpis na ten temat, jutro kolejny testowy bieg tym razem na pętli krosowej. W moim lesie była dziś wiosna ;-)