niedziela, stycznia 05, 2014

Cześć Rowerowi

Część 2 rowerowa.

Część ta podzielona jest na 3 podczęści,  Jazdę w domu, MTB i szosę,
Jazda w domu, to 1113 km, i to na rowerku fitness, nie jest to trenażer ale jest cicho i czuję z jakim obciążeniem powinienem kręcić aby było przełożenie. Uważam że powinno było być 2500 km a nie 1113….jazdy odbywały się zwykle pomiędzy  odprowadzeniem dzieci do przedszkola a wyjazdem do pracy, zwykle miałem od 40 do 70 min stawiając na te 40. Kręciłem sporo nogami osobno i z dużą kadencją, dużo siłowych akcentów, mało długich pokręceń, co niestety na rowerze jest istotne. Plusem takiego rowera jest cisza, można pooglądać coś słysząc zarazem, no i sąsiad już nie przychodzi z pytaniem dlaczego w nocy chodzi wirówka, co miało miejsce w przypadku trenażera.
MTB – prawie 1000 km

Tutaj jestem nieco zaskoczony kilometrażem, ale gdy była pogoda nie na szosę i nieco siły chciałem zrobić wsiadałem na górala. Analiza podpowiada że powinno być 1500-2000 wyjechane, mimo tego jeździło się przyjemnie, przyjemnie było się pościgach w XC – FamilyCup- wygrana w kategorii,
 przyjemnie było kręcić na górkach pod Siedlcami, przyjemnie było dobrze pojechać na triathlonie siedleckim – 3 czas roweru,
przyjemnie było rozjeżdżać błotko na wiosnę, wiele razy napęd się na mnie obrażał za błotne i piaszczyste trasy. W 2013 byłem także z prezentacją o rowerach w przedszkolu, frajdy było J co niemiara.

Szosa. 1100 km
Znowu o 1000 za mało. Gdybym miał pojechać połówkę ironamna, to po 90-ciu minutach zaczęło by mnie odcinać. Jednak specyfika ciągłego stabilnego kręcenia na szosie sporo różni się od MTB, tutaj trzeba przez 2 godziny i potem ciągle kręcić równo i z odpowiednią kadencją, po złym, szarpanym szosoym rowerze, zapłacisz za takie wybryki na biegu, ja o tym wiem po mocnym i rwanym kręceniu w Suszu. Jednak w 2013 nie wystarczyło czasu i odwagi  na starty w dłuższych imprezach, mimo zmiany sprzętu średnie prędkości na tych krótkich także nie powalały. Na szosie ścigałem się w tym roku :
 w Habdzinie

 i Lublinie,

 Habdzin to 20 km jazdy solo w ulewie, a Lublin to jazda w peletonie ze średnią 37km/h. przyznaje że mnie tam nieco zatykało, ale wiedziałem że jak odpadnę z koła to już tam nie powalczę. Więc zaciskałem zęby i jechałem z niemałym tętnem.

 W Habdzinie pojechałem ze średnia 35km/h i dobrze i słabo jak na warunki i dystans. Pozostał duży niedosyt rowerowy, który w tym roku należy zaorać.

Sprzęt.
MTB – ciągle ten sam, Obecnie sprawdzam jak kręgosłup reaguje na ramę karbonową Scotta, mam już za sobą kilka jazd i szału nie ma, potrzebuje kilku długich wypadów i mocnych podjazdów które przeleją szalę zachwytu nad wymownym eeeeeetam…
Szosa – tutaj zamieniłem usłużnego Wiliera na Tomkowego Treka Madone 4,7. Jakiż byłem podjarany że karbon, że sam jedzie itp…no i co, kilka mocnych jazd i cholera jakby gorzej, ciężej utrzymać średnią niż na moim starym Wilim, ciężej wkręcać prędkości, ciężej ….wszystko ciężej, a to siodło nie takie, a to coś strzela, a to za dużo biegów….no nie szło mi wybitnie. Rower lepszy o klasę, ale zawodnik ciągle ten sam……. Po ściganiu w Lublinie po tej gównianej nawierzchni rower się obrazil za luzy w piastach i wcześnie poszedł zimować na strych do rodziców. Teraz czeka na lepszą łydę i pogodę, a i na nowa lemondkę i nowe koła ;)
Buty ciągle te same, SIDI MTB i SPD, jakoś nie mam szczęścia i kasy do bloków i butów szosowych, co jakieś mi wpadną to za małe lub nie na moją stopę, może w tym roku się uda. Minus takich butów MTB to luzy w trzymaniu stopy i bujanie na boki.
Przydałby się też kask aero do jazdy bez draftingu, bo taki kask to wymusza odpowiednią pozycję nie to ze jest jakiś tam super opływowy itp., po prostu jak jedziesz szybko ustawia ci odpowiednio głowę za czym idzie cała sylwetka a to się przekłada na średnią prędkość.
Jednak ciągle pomiaru mocy za 3 tyś, okularów za 800 zł, kasku za 700 zł  i kierownicy za 1200 zł nie posiadam, jak zacznę na tym co mam, jeździć średnie pod 37km/h  to może coś pomyślę ;)

Porady dla pacanów w tym dla mnie !!!!
Jak wychodzisz na rower to 60 min to zupełne minimum, 90 min powinien być standard a 120 to już jakis tam trening, nie dotyczy trenażera  ;)
Jeśli chcesz nauczyć nogi wszystkich faz obrotu kręć często jedną nogą, np. w seriach po 30-60 sekund każda noga oddzielnie.
Jak chcesz utrzymać koło i ładnie wjeżdżać pod górki śmigaj sporo z dużą kadencją, taką  > 120 obr/min  np. minutowe serie do wymiotu.
Jak chcesz się ścigać na szosie- jeźdź (tak jest takie słowo) treningi z kolarzami szosowymi, skutecznie pokażą Ci że gówno wiesz o kolarstwie szosowym.
Jak chcesz wytrwać na etapach rowerowych w rajdach przygodowych, rób to wszystko co powyżej a na pewno nie będzie problemów, no chyba że z dupą lub nawigacją.
A jak chcesz wygrywać, to zacznij skracać trasę, wstrzykuj EPO, stosuj silniki w sztycy, zapinaj hol,  wal pompką szybszych od siebie, sabotuj w strefie zmian, prowokuj kolizje, i oglądaj TDF.
Jeśli ktos bardziej doświadczony chce coś dodać - zapraszam serdecznie.





Brak komentarzy: