sobota, maja 24, 2008

Łyk-end


Koniec tych majowych łykiendów,we pierwszy nie pojechałem ścigać się w Kijowie i być może po raz kolejny stypendium sportowe przeszło koło konta, tera kolejny łikiend i nie ma mnie na Mistrzostwach Polski w Trójmieście w Foxoringu i Sportowej Nawigacji GPS. Tyram, znaczy siedze przy kompie i pisze te słowa, bo klienty pojechali gdzieś. Niektórzy ścigają się na www.adventuretrophy.pl,a tam querty jak to ostatnio bywa znowu miał pecha, podobno coś z hakiem do przerzutek i raidteam nie ukończy kolejnego ściganka. Tydzień temu ścigaliśmy się z Simonem na Kieracie, 100 km na nogach w Gorcach. Miało być tak pięknie, kupiłem nowe supermocne buciory TheNorthFace i wogóle nawet potrenowałem ostro. Pogoda jednak dała nam w dupe jak nigdy dotąd, w nocy deszcz i błoto a w dzień gorący asfalt spowodował odparzenia stóp, w wyniku czego nasza prędkość spadła dratycznie i poziom sadomasochizmu sięgnął szczytu. Każdy krok to kłucie, szczypanie i poniżanie stóp. Łatwiej było wchodzić do góry niż w dół. Z planowanych 17-18 godzin, przez stopy oraz beznadziejne błędy zrobiły się 23godz. napierania. Był to mój najwolniejszy start dotychczas. Dziś na stronie kierat.webpark.pl wyczytałem że zdobyliśmy nawet puchar za najlepszą drużynę rajdu. Ciekawa koncepcja zachęcająca do ponownego startu. Jednak te 23 godz w porównaniu do Powerłydy Pawła Dybka i jego słoniowych stóp i 14 godzin budzą respekt najwyższy. Postęp w upodleniu możecie prześledzić tutaj oraz tutaj graficznie Przepiękne kryzysy oraz widoki którymi nie chcesz się nawet cieszyć gdy każdy krok przypomina ci że rajdy to bolący sport. Szukasz w myślach sposobu na zmniejszenie cierpienia, przez 12 godzin, od 5 rano do 18 zapierdalasz z odciskami i odparzeniami. I jak na złość spełnia się głupie prawo Murpfiego czy jak on tam się nazywał, w te bolące piekące stopy co raz wpadają kamienie żeby przypomnieć ci, że może być jeszcze kurwa gorzej. Oby do następnego Punktu, to się wyjmie, stopy osuszy. Tylko że potem jest dużo gorzej, najlepiej byłoby wogóle tego bagna nie ruszać. Zastanawiam się gdzie by się tutaj teraz odkuć. O ile oczywiście trafię z wolnym wekkendem we pracy, oraz zabiore żonę z córką. Najwczesniej chyba jest Dymno w okolicach Wawy czy Półpramiera znaczy PułTuska. Generalnie jakoś ostatnio jestem osłabiony, nie wiem czy to przez te kilka prac na raz czy jakiego syfa we krwi mam. Mam już skierowanie na badanie więc może w poniedziałek se pobiere. Dość

Brak komentarzy: