sobota, stycznia 17, 2009
Noż cóż za wmordewind.
Wmordewindu doświadczyem na wczorajszym treningu. Bo co, chciałem przed rajd360 włączyć do treningów biegowych także rower. Ale przy -6 stopniach to przyjemność jest wątpliwa. Przejechałem 13 km i ten dystans jechałem wolniej niż zazwyczaj biegam. Głównie leśne drogi i śnieg, na asfalcie nie mogłem jechać szybciej niż 12-15 km/h bo mi wtedy wmordewind tak chłodził zapał że ja pierd.... To robiłem mega szybką kadencję, no idiotycznie to wyglądało, ulica a ja napierd.... młynek i se jade 12km/h. Nie weim co to bedzie z tym rowerem tamuj. Te 70 kilometry po wątpliwych drogach, o ile bedo wystawać spod pieżyny zajmnie nam więcej niż ich przebiegnięcie, trzeba będzie prócz siebie taszczyć rowera. Kolce, stosować nie stosować ???? Lepiej się będzie w zakręty na lodzie wchodzić, ale waga rowera się zwiekszy.... bądź tu mądry zabierz rower wodny. Qrwa jak nas posrało z tym rajdowaniem w lutym. Ale dla przyjemności tam nie jedziemy. Tym czasem w domu mam oddział zakaźny. Córka i Żoną palą sobie górne drogi oddechowe, gorączka, nowe buteleczki w apteczce, więcej i więcej buteleczek. Tabletki, wizyty u jednego, drugiego doktora. Mam nadzieje że jak się te qrewskie bakterie zamierzają za mnie zabrac to jak najszybciej cobym na rajdzie w miare sie kierownicy trzymał. Narazie się konserwujemy z Simonem. tymczasem....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz