
Jest chwila na wpis ;-) Jako natchnienie do czytania polecam Hiszpana Pod koniec sierpnia startowałem z Surim (Maciej Surowiec) w rajdzie Nawigator w Mińsku Mazowieckim. Postanowiliśmy się odkuć za pierwszego Nawigatora na którym to się strułem straszliwie i po kilku konkretnych odwodnieniach musieliśmy się wycofać. Rajd całkiem sporawy bo prawie 200km do zaliczenia, 115 rowerem, 42 na nogach, 13 kajakiem 16 na rolkach + zadania. Nastawienie podejrzliwe - Suri lekko struty musiał często biegać do WC a ja miałem uszkodzone kolano po sztafetach piwnych w Czechach. Nastawienie na lightowe zmieniło się także gdy zgłosili się chłopaki ze Speleo (Kurek i Dymus). W stanie lekko nienatchnionym jakoś nie chcieliśmy podejmować z nimi walki w Trupa. Także sprzęt przygotowany, pizza zeżarta, przepaki przygotowane więc na luzie stawiamy się na rowerach o północy w miejscu startu.
Na przepak kajakowy docieramy 4 min przed nimi. W sklepie kupuję 2 x colę i pakujemy się do kajaka. Oni zaraz za nami. Śmigamy po wąskim Świderku, coraz to wysiadając i przepychając kajak a to górą a to dołem, im bliżej PK tym więcej przenosek, na szerszym odcinku wyprzedzili nas ;), ale robimy swoje, znaczy uderzamy się kajakiem po jajach, po piszczelach, przewracamy w błotko, moczymy mapę i to całkiem poważnie. Meldujemy się 5 min za nimi. Dowiadujemy się że 3 zespół ma jakieś 2-3 godziny straty. Mapa się rozpada, próbuje jakoś ułożyć chociaż te klika punktów treku przed nami. Udaje się i biegniemy po torach, Suri naprawia kilka minut swoje Salomony, cały czas tzw świński trucht czyli nie szybciej niż 6 min/km. Przy pierwszym Pk widać ludzi ale nie wierzymy że to Speleo sobie idzie, a jednak sobie idą, biegniemy a oni zaczynają uciekać ;-) Noo to fajnie. Gonimy ich tak jakieś 4-5 km (odstęp 200-400 metrów) całkiem wyścigowo i śmiesznie. Doganiamy przed jakimś PK i dalej do przepaku truchtamy razem. Przepak, cola jakieś 3 min. Gorąco, trzeba dużo pić. Oczywiście powerłydy jak tylko wydostają się z drogi polnej na asfalt siadają sobie na koło i już ich nie ma. Ale za to przed PK znowu pojawiają się za nami. Pytam się Artura co by było gdybyśmy mieli ich łydy, a on pyta co by było gdyby nie robili błędów ;) Zonk, nie ma PK, miejsce na 100% pewne. Dzwonie do organizatora, szukamy na własną rekę, znajdujemy PK przesunięty o 300 metrów, Speleo nie zalicza ale nic się nie dzieje bo stał źle. Suriego dopada sraczkowo-odwodnieniowy kryzys. Suri ciągle nalegał że zabieram za dużo szpeju, w tym picia, on jeździ tylko z bidonem bo tak jest szybciej, tyle ze mu ciągle brakuje wody. Spadło nam drastycznie tempo, na przepak rolkowy wpadamy z 15-to minutową stratą, rolki idą płynnie, całkiem szybko i zgrabnie, pojawiają się kryzysy jednak nie ma skurczów i cały czas trwa walka o naszą przewagę, oni walczą o odrobienie my o utrzymanie. Widzimy się bardzo często. Na ostatnie BnO wychodzimy z prawie 20-to minutowa stratą, z założeniem odrobienia chociaż połowy. Robimy w druga stronę niż oni.
Spinamy się, momentami zdarza się i po 5min/km, robimy kilka błędów, ale mamy moc, walczymy. Na przepaku okazuje się że znowu naprawiali koło po jeżynach. naszych jakoś nic nie ruszyło, może za tanie i za ciężkie mamy. Ruszamy 5 min za nimi.
Spinamy się, walczymy, zostało jakieś 7 km do kolejnego zadania w strumieniu. Na zadaniu są 3 min przed nami. teraz brodzimy po strumieniu napychając buty piachem w poszukiwaniu trzech PK. Zdejmuje buty i jest o wiele szybciej i wygodniej ale boli cholernie jak trafie na sęk lub kamień wiec szybko powracam do butów.
Po 40tu minutach dymania w strumieniu ruszamy na metę. Już się nie spinamy, wiemy że przewaga z zadania i łuków daje nam zwycięstwo. Na metę wpadamy około 4 min za nimi ale jako zwycięzcy. Po 18 godzinach 30 minutach walki. Walki całkiem przyjemnej i ekscytującej, zabawnej, jeżynami usłanej.
Odkuliśmy się zatem za pierwsze niepowodzenie, mieliśmy kilka problemów, Suri sraczkowe, jak straciłem mapnik i śmigałem z mapą w ręku, z bolącym kolanem ale było bardzo miło ;-) Kto nie ma w głowie to ma w nogach i odwrotnie, najlepiej byłoby mieć i tu i tam. Pewnie ci z czuba tak mają, z tego światowego. Fajnie się walczyło, oby za rok nam było dane wystartować w Nawigatorze. Na 3 miejscu chłopaki z Emet team.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz