Dojazd w piątek przed startem na 22:00, piwko i odprawa. Nie czuję jakiejś presji, ot taki start treningowy. Trochę wcześniej potrenowałem. Rowerem ze dwa razy walnąłem konkretne 40km ze średnią 28km/h, i raz targałem rower po bagnach i pokrzywach. Kilkakrotnie także robiłem dłuższe niż zwykle wybiegania po błocie, i strumieniach ;) Tak, liczyłem że będzie sporo bagien. Właściwie im ciężej i trudniej nawigacyjnie tym fajniej.
Nie lubię spać na karimacie, zwłaszcza na sali gimnastycznej. Wstaję o 5 rano ze szpilami w oczach i bólem pleców. Ulubiona terapia przed startem. Kawka, słodka bułka, ostatnie dopinanie przepaków, zalewanie plecaka płynem. Start o 7 rano, tzw. prolog na rynku. Prolog czyli bieg na orientację po mieście. 4 km dymania po uliczkach, płotach, mostach. Kończymy na pierwszej pozycji. Teraz przejazd rowerami do drugiego startu. Czyli już bardziej rajdowy etap. 25km w buszu. Już na pierwszy PK pakuje siebie i Tomka w Bagniska ponad kolana. Przyjemne błotko i mokre buty na dzień dobry. Jak ekstrema to ekstrema. Połykamy kolejne punkty i o dziwo, zamiast robić to czysto wystepuje w czasie biegu dużo błędów wejścia, przebiegi i realizacja zajebiście tylko pod koniec brakuje wykończenia. Zrobiliśmy przynajmniej 15 minut błędu pozwalając się doganiać Yorkom, i innym zapierdzielaczom. Jednak pod koniec wchodzimy czysto i trochę dociskamy. Dobiegamy do rowerów i wracamy do miasta, na przystań kajakową. Wskakujemy do kajaków a tam ZONK, organizatory nie mają map na trase kajakową. Proponują nam na ten czas zaliczyć mega rolki,na których Tomek wykonuje kilka cikawych akrobacji.

DyMno Zaliczamy także etap pamięciowy z 3 PK z czego jeden kasujemy błędny za co należy nam sie 20 min kary. Nie to drzewo co trzeba cholera. Wracamy do Kajaków, są już mapki. Mapki są ciekawe, albo na początku dymamy z wiatrem pod prąd Narwią albo kanałami i potem z prądem rzeką. Wybieramy oczywiście wariant inny niż wszyscy i zaczynamy prężyć buły pod prąd. Wielokrotnie rozważamy co było lepsze. W punkty wchodzimy czysto, na kajaku nawiguje Tomek. Wracając kanałami czyli będąc w 70% trasy mijamy z naprzeciwka prawie wszystkie zespoły. Byliśmy prawie pewni że dopłyniemy jako trzeci zespół a tu niespodzianka, nie ma nikogo.

Wszystkie zdjęcia autorstwa Piotrka Silniewicza z Silnego-Studia

Miny to mam na większości fotek przeciwpiechotne po prostu. Więcej fotek Piotrka z DyMna znajdziecie Tutaj
1 komentarz:
Szybko zwięźle i na temat. Gratuluje!
Karolina
e-horyzont.pl
Prześlij komentarz