to długodystansowe zawody na orientację w różnych formułach. Pieszej, rowerowej i ekstremalnej (30km na nogach, 10 kajakiem i 70 km na rowerku w terenie). Pokusiłem się oczywiście na trasę ekstremalną. Tym razem wystartowałem w Teamie z Tomkiem Radomińskim z Mińska Mazowieckiego. Tomek tydzień wcześniej startował w Szarpaninie na podobnym dystansie (110 km ) i za bardzo świeży nie był . Zawody odbywały się w Pułpremierze, znaczy w PułTusku. Miasteczko małe ale bardzo malownicze. Położone na Narwią, poprzecinane kanałami i mostkami. Kajaki zapowiadają się ciekawie.
Dojazd w piątek przed startem na 22:00, piwko i odprawa. Nie czuję jakiejś presji, ot taki start treningowy. Trochę wcześniej potrenowałem. Rowerem ze dwa razy walnąłem konkretne 40km ze średnią 28km/h, i raz targałem rower po bagnach i pokrzywach. Kilkakrotnie także robiłem dłuższe niż zwykle wybiegania po błocie, i strumieniach ;) Tak, liczyłem że będzie sporo bagien. Właściwie im ciężej i trudniej nawigacyjnie tym fajniej.
Nie lubię spać na karimacie, zwłaszcza na sali gimnastycznej. Wstaję o 5 rano ze szpilami w oczach i bólem pleców. Ulubiona terapia przed startem. Kawka, słodka bułka, ostatnie dopinanie przepaków, zalewanie plecaka płynem. Start o 7 rano, tzw. prolog na rynku. Prolog czyli bieg na orientację po mieście. 4 km dymania po uliczkach, płotach, mostach. Kończymy na pierwszej pozycji. Teraz przejazd rowerami do drugiego startu. Czyli już bardziej rajdowy etap. 25km w buszu. Już na pierwszy PK pakuje siebie i Tomka w Bagniska ponad kolana. Przyjemne błotko i mokre buty na dzień dobry. Jak ekstrema to ekstrema. Połykamy kolejne punkty i o dziwo, zamiast robić to czysto wystepuje w czasie biegu dużo błędów wejścia, przebiegi i realizacja zajebiście tylko pod koniec brakuje wykończenia. Zrobiliśmy przynajmniej 15 minut błędu pozwalając się doganiać Yorkom, i innym zapierdzielaczom. Jednak pod koniec wchodzimy czysto i trochę dociskamy. Dobiegamy do rowerów i wracamy do miasta, na przystań kajakową. Wskakujemy do kajaków a tam ZONK, organizatory nie mają map na trase kajakową. Proponują nam na ten czas zaliczyć mega rolki,na których Tomek wykonuje kilka cikawych akrobacji.
DyMno Zaliczamy także etap pamięciowy z 3 PK z czego jeden kasujemy błędny za co należy nam sie 20 min kary. Nie to drzewo co trzeba cholera. Wracamy do Kajaków, są już mapki. Mapki są ciekawe, albo na początku dymamy z wiatrem pod prąd Narwią albo kanałami i potem z prądem rzeką. Wybieramy oczywiście wariant inny niż wszyscy i zaczynamy prężyć buły pod prąd. Wielokrotnie rozważamy co było lepsze. W punkty wchodzimy czysto, na kajaku nawiguje Tomek. Wracając kanałami czyli będąc w 70% trasy mijamy z naprzeciwka prawie wszystkie zespoły. Byliśmy prawie pewni że dopłyniemy jako trzeci zespół a tu niespodzianka, nie ma nikogo. Przebiórka, wcinamy kanapki, i co się okazuje - że znowu nie ma map. Tym razem na etap rowerowy. Po mapy jedziemy na rynek do organizatora i ruszamy na ostatni najgorszy etap. (W sumie mamy już 20 min zapasu przez wpadki organizatora których nie uwzględnił przy liczeniu wyników). Trasa rowerowa. Dla mnie zagadkowa. Niejasne warianty. Pierwszy PK spoko, ale dalej, długo jade wolno i dumam co tu zrobić ? Warianty jednak długo przemyślane klarują się znakomicie. Jeszcze lepiej idzie ich realizacja. Wchodzimy czysto we wszystkie punkty. Kilka razy przedzieramy się przez strumienie, rowy melioracyjne , pokrzywy, jakieś wały. Miejscami czuję się jak w dżungli czy innym wietkongu. Małym odsapnięciem od dżungli staje się kilka punktów wzdłuż koryta rzeki Narew, ale jest to także monotonne, usypiające. Kilka razy mocniej dociskam ale widzę że Tomek czuje piętno Szarpaniny i jedzie swoim tempem. Na metę wjeżdżamy jako pierwsi około 17:30, co nam daje czas 10 godzin i 30 min z czego 20 min czekania na mapy czyli 10godz10 min dymania na DyMnie. Na drugim miejscu zameldowali się chłopaki z YORK SYSTEM AT, stracili 40 min, w większości na rowerze.DyMNo to bardzo wymagający nawigacyjnie rajd, przez to także bardzo ciekawy. Z roku na rok ciekawsze tereny i trasy. Blisko stolicy więc dla mieszkańców Mazowsza pozycja godna Polecenia. Kolejny start w rajdzie chyba u Tomka na Nawigatorze. To będzie już coś koło 230 km w okolicach Mińska, ostatni wekkend sierpnia. Tylko kto ze mną wystartuje ???????????
Wszystkie zdjęcia autorstwa Piotrka Silniewicza z Silnego-Studia
Miny to mam na większości fotek przeciwpiechotne po prostu. Więcej fotek Piotrka z DyMna znajdziecie Tutaj
niedziela, czerwca 22, 2008
sobota, czerwca 21, 2008
Make a beer vol 2
Pierwsza fermentacja zachodząca w pojemniku trwa od 4 do 6 dni i tego czasu raczej nie zmienię, dlatego przelewanie i kapslowanie miało termin z 1 dniem tolerancji. Była to już właściwie noc. Pierwszy etap to mycie wcześniej opróżnionych butel. Sporo piany i brzdękania jak na 22:30-23:00, butel było 50. Potem przetaszczenie "brzeczki" do rozlewni, przygotowanie cukru i miarki. Roztwarcie BEKI, pomiar cukru cukromierzem ( wyszło jak w instrukcji czyli 1 BLG )
Ustawienie linii natarcia butelek i wsypanie miarką do każdej 4g cukru. Przelewanie, przelewanie, przelewanie, rozlewanie, odlewanie gdy naleci za dużo - ma być 4 cm wolnego miejsca. Kapslowanie - chyba jedna z ciekawszych czynności w tej fazie produkcji ;-) Proces vol 2 zakończył się o 00:33, na końcu oraz następnego dnia rano nastąpiło jeszcze kilkukrotne obracanie butelek celem rozpuszczenia cukru. Wyszło 45 Butelek płynu przypominającego mocz. Teraz trwa już 9 dni faza trzecia. 4 dni w cieple i jakieś 2 tygodnie dojrzewania w chłodzie piwnicy. Podobno po miesiącu czy dwóch uzyskuje klarowny smak ale można pić po 14 dniach więc nie wiem czy dotrwa do klarownego smaku. Powinno mieć 5% alk. Się okaże. Jeżeli wyjdzie całkiem znoście weźmiemy się za jakieś insze smaki, ten który powstał to zwykły LAGER, taki który sprzedają we sklepach. ZDRÓWKO !!
Ustawienie linii natarcia butelek i wsypanie miarką do każdej 4g cukru. Przelewanie, przelewanie, przelewanie, rozlewanie, odlewanie gdy naleci za dużo - ma być 4 cm wolnego miejsca. Kapslowanie - chyba jedna z ciekawszych czynności w tej fazie produkcji ;-) Proces vol 2 zakończył się o 00:33, na końcu oraz następnego dnia rano nastąpiło jeszcze kilkukrotne obracanie butelek celem rozpuszczenia cukru. Wyszło 45 Butelek płynu przypominającego mocz. Teraz trwa już 9 dni faza trzecia. 4 dni w cieple i jakieś 2 tygodnie dojrzewania w chłodzie piwnicy. Podobno po miesiącu czy dwóch uzyskuje klarowny smak ale można pić po 14 dniach więc nie wiem czy dotrwa do klarownego smaku. Powinno mieć 5% alk. Się okaże. Jeżeli wyjdzie całkiem znoście weźmiemy się za jakieś insze smaki, ten który powstał to zwykły LAGER, taki który sprzedają we sklepach. ZDRÓWKO !!
piątek, czerwca 06, 2008
Make a beer vol 1
Jak wreszcie zrobić piwoWreszcie, znaczy po 3 miesiącach czekania. Na początku 3 miesiące wcześniej zamówić zestaw do produkcji piwa Australijskiej firmy coopers i poczekać aż ostygnie. Następnie zwodzić siebie i Szymona że zrobimy, zrobimy, i w końcu zebrać się w sobie. W supermarkecie kupić 25 litrów wody mineralnej w baniakach 5-cio litrowych (im tańsza tym mniej minerałów co jest wskazane).Otworzyć piwo z Biedronki i wyobrażać sobie że nasze będzie chociaż takie smaczne. Przeczytać instrukcję. Otworzyć kolejne piwo z biedamarketu i zachycać się że nasze będzie jednak lepsze. Syrop zanurzyć w gorącej wodzie aby łatwiej go było przelać z puchy. Zagotować 2 litry wody, dodać cukier wymieszać, przelać syrop and wymieszać ponownie. Przelać całość do umytego naczynia fermentacyjnego. Dolać wody do 23 litrów. Wyrwać zza okna termometr i przerobić na termometr piwowarski. Upewnić się że w okolicy jest więcej niż 21 stopni. Dosypać drożdże i wymieszać ponownie. Zamknąć szczelnie jak to się ładnie nazywa "brzeczkę" i zacznie bulgotać i budzić Simona o 4 rano ;-) . Teraz mamy 4 dni spokoju i bulgotania.
Subskrybuj:
Posty (Atom)