środa, lipca 22, 2009
Się tliło....
Rano , przed pracą na orientację biegałem, krótka traska jakoś 5km. 7 PK i śmierdzi coś, patrze w środku lasu dym. NO cholera co jest granego. Podbiegam a tam się coś zaczyna podniecać, ścióła się żarzy, ziemia gorąca i dymek pakuje. No cholera jasna jakim trzeba być kretynem by noc wczesniej palić ognisko na ściółce. Rano, chłodno było a już się ogień podniecał. 10 min odgarniałem ten tlący się syf od reszty aż mi się buty przypaliły, obsypałem piachem i odbiegłem. Na 998 nie dzwoniłem. Może to źle.... Tylko jak im to przekazać przez telefon - powiem że na PK7, nie no pomyślałem też o koordynatach GPS, no ale zacząłem p[race i dupa z tego. A dziś lub jutro rano sie dowiem jak to się skończyło. No cholera nie może być spokojnego treningu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)