
Nie to że się nic nie dzieje. Dzieje się a jakże. Imieniny dzisiaj ;-) i się dowiedziałem od małżonki że SYN w drodze, także więcej członków niż ostatnio. Nazwisko nie zginie w kolejnym pokoleniu ;-)
Ale o Track race miało być.
Moją bolączką jest to że nie mogę normalnie mozolnie i monotonnie się katować na treningach, w czasie tego zapał tracę. I wymyślam różne zabawy traumatyczne mające na celu uatrakcyjnienie katowania, a to geocaching, a to testy sprzętu, a to zmiany dyscyplin itd... To teraz przyszedł zamysł na Track race. Biorę sobie na rower czy na bieg GPSa, zapisuje na nim ślad, wytyczam sprawdzam, kombinuje jak tu zawodnikom życie upodlić na trasie. Potem idę tą trasę w trupa i zapisuje ślad mojej walki. Taki plik wrzucam na serwer, chętny wrażeń pobiera i w dowolnie wybranym przez siebie momencie (gdy wydaje mu się że jest u szczytu formy) katuje trasę zapisując swoją walkę na GPSie, potem wysyła na serwer taki plik i każdy widzi ile i gdzie się opierdzielał. Jeśli wygrywa z moim czasem idzie na górę w liście wyników. Może tak walczyć do zajeba...Dostaje graniczny termin walki. A potem nagrody ;-)
Zrobiłem takiego tracka, 12 km ma, rowerem, aby nie promować jedynie kolarzy jest tam piach, błotko bagno gdzie trzeba sporo przebiec. Pojechałem jak jeszcze nie lało. 41:27 Po 3 tygodniach znowu pojechałem, po ulewach. 45:20 ;) Ciekawe jak sobie leniwce poradzą z tym błotkiem, mi czas przejścia wzrósł o 3 min w stosunku do pierwszego katowania. Wzrosła liczna skrzypień i piszczeń w rowerze. Średnie tętno sięgnęło 167ud/min.
Dodatkowym motywatorem jest pula która wzrasta wraz ze startującym , każdy jednorazowo dodaje 10 zł. Wygrywający zgarnia pulę. Potem następna osoba wyznacza track i jazda ....